piątek, 17 grudnia 2010

Dowcipy o matematykach


Inżynier, fizyk i matematyk wynajęli pokoje w hotelu.
Inżynier budzi się, i czuje dym. Wychodzi z pokoju na korytarz i widzi pożar. A więc biegnie do pokoju, napełnia kosz na śmieci wodą, gasi płomienie i wraca do pokoju.
Jakiś czas później fizyka budzi zapach dymu. Otwiera drzwi i widzi pożar w korytarzu. Idąc po gaśnicę, oblicza szybkość rozprzestrzeniania się płomieni, ciśnienie pianki gaśniczej, trajektorię i tak dalej, po czym gasi płomienie przy minimalnym nakładzie energii i środków.
Na końcu dym budzi się matematyka. Wychodzi na korytarz, widzi pożar i gaśnicę, myśli chwilę i mówi do siebie "A więc rozwiązanie istnieje!" i wraca do łóżka.

Biolog, fizyk i matematyk siedzą w kawiarnianym ogródku na ulicy i przyglądają się przechodniom. Po drugiej stronie ulicy widzą mężczyznę i kobietę wchodzących do budynku. Dziesięć minut po tym, jak zniknęli, wychodzą z trzecią osobą.
- Rozmnożyli się  - zauważył biolog.
- Nie, to błąd w pomiarach - westchnął fizyk.
- Jeżeli dokładnie jedna osoba wejdzie teraz do budynku, znów będzie pusty - podsumował matematyk.